Anita Karwowska
28.07.2015
07:15

Micha Wawrzyniak (arch.prywatne)
Popularni blogerzy woleli tego tematu nie rusza. Ale najgorsz reakcj na gnbienie i obelgi w sieci jest brak reakcji - mwi Micha Wawrzyniak, autor ksiki ?Hejtoholik"
Rozmawiamy z Michałem Wawrzyniakiem, szefem firmy MentalWay, inicjatorem akcji "Hejtbusters", autorem powstającej właśnie książki "Hejtoholik", gościem najbliższego Przystanku Woodstock.
Odpisuje pan hejterom?
- Oczywiście. Najlepszy sposób, by się uodpornić na jad, to dać się najpierw pogryźć i wytworzyć odporność na truciznę. Ja tak znieczulam się na krytykę.
W październiku ukaże się pana książka o hejcie. Temat rzeka, w Polsce mocno nieuporządkowany.
- Mój wydawca powiedział, że od dawna chodził po znanych blogerach i specjalistach od mediów społecznościowych z propozycją, by napisali taką książkę. Ale woleli tego tematu nie ruszać. Z kilku powodów, opartych na błędnych tezach. Wiele osób wychodzi z założenia, że nie ma nad czym się zastanawiać: hejt był, jest i będzie. Poza tym ludzie uważają, że hejt to problem, który ich nie dotyczy. Owszem, dostaje się celebrytom, ale oni przecież powinni mieć grubą skórę, więc nie ma nad czym się pochylać. Temat hejtu jest ignorowany także dlatego, że myślimy, że sami jesteśmy na takie ataki odporni. A ja odpowiadam, że znajdzie się taki tekst, że zaboli każdego. Nikt z nas nie jest i nie będzie odporny na hejt. W pewnym momencie można stracić odporność, jak chory na HIV, u którego wirus zwycięża i organizm, zaatakowany przez AIDS, jest bezbronny.
Czy Polacy są mistrzami hejtu?
- Nie ma w nas nic wyjątkowego. Jeśli mówimy o sobie, że jesteśmy mistrzami jadu, to jest to próba powiedzenia sobie, że w czymś, choćby tak okropnym, jesteśmy najlepsi. A prawda jest taka, że jesteśmy jedynie kroplą w morzu słownej nienawiści, bo na świecie polskojęzycznych użytkowników internetu jest kilkadziesiąt milionów, znacznie mniej niż anglojęzycznych, rosyjskojęzycznych czy hiszpańskojęzycznych. Poza tym wrażenie wszechobecnego hejtu wynika z tego, że trochę rozejrzeliśmy się wokół siebie. Długo żyliśmy w bańce iluzji, teraz nagle obudziliśmy się i panikujemy, że w sieci i w realu jest pełno jadu.
Dlaczego ludzie umawiają na wspólne hejtowanie, wybierają ofiarę i podejmują zmasowany atak?
- Szczerze mówiąc w ogóle bym na temat hejterskich forów i grup nie rozmawiał, bo hejterom właśnie najbardziej zależy na tym, by o nich mówić. Poza tym to wskazówka, gdzie szukać towarzystwa. To jak napisać w gazecie, gdzie w mieście zbierają się pedofile. Dla większości będzie to informacja, który rejon omijać z daleka, ale znajdą się tacy, którzy skorzystają - będą wiedzieć, gdzie pójść.
Będzie pan gościem na Przystanku Woodstock. Jak w pana ocenie Jurek Owsiak i WOŚP radzą sobie z hejtem, którego internet im nie szczędzi?
- Dobrze, że nie ugięli się i dalej robią swoje. I nie mówię o tym, że to zignorowali, ale że nie zniechęcili się do tego, co robią. Jurek podchodzi do krytyki bardzo poważnie, czyta maile, rozmawia z ludźmi, śledzi co się dzieje. To, co go spotyka, jest bardzo niesprawiedliwe. Patrząc na efekty działalności, to Owsiak i fundacja żyją bardzo skromnie. Na świecie postać tego formatu miałaby swojego jeta, a koszty działalności charytatywnej byłyby znacznie wyższe.
Robi pan warsztaty i pogadanki z młodzieżą o hejtowaniu. To skuteczne?
- Główny problem w relacjach międzyludzkich jest taki, że nie umiemy i nie chcemy ze sobą rozmawiać. Ja z młodymi ludźmi rozmawiam. Przedstawiam różne opinie, zadaję pytania - każdy może wyrobić sobie własny pogląd. Jest zmuszony do myślenia. Już tym wygrywamy.
Dlaczego "hejtoholik"?
- Łatwo przekroczyć granicę i uzależnić się od stosowania mowy nienawiści.
Czy odpowiedzią na hejt może być "pospolite internetowe ruszenie" w obronie ofiary?
- Trzeba reagować, usuwać wypowiedzi hejterów. Ale i umieć im odpowiadać. Ja mam trzy rady. Pierwsza - pisać merytorycznie. Po drugie - w minusach dostrzegać plusy, czyli obracać przykre słowa na swoją korzyść. I po trzecie - mieć poczucie humoru. Dobry humor może hejtera rozbroić.
Czego potrzebujemy - zmian w naszej mentalności, czy lepszego prawa chroniącego ofiary mowy nienawiści?
- Nie uważam, że nasze prawo jest złe. A ograniczenia na tym polu łatwo mogą pójść w stronę niebezpiecznego ograniczenia wolności słowa. Wszystko zaczyna się w głowie i to zmiany mentalne są najważniejsze. Na początek trzeba sobie uświadomić, że każde twoje słowo wpływa na innych. Dlatego zanim wyplujesz na kogoś jad, to pomyśl, że go tym krzywdzisz. Poza tym ludzie, którzy nękają innych słownie, to często chorzy ludzie potrzebujący pomocy. Bo kto czerpie radość z gnębienia innych? Psychopata.
-
Metro
- Micha Wawrzyniak: Hejterzy to psychopaci. Powiedzmy to wprost i zacznijmy sobie z nimi radzi