Emily Blunt jako agentka FBI. "Sicario" wbija w fotel

Maja Staniszewska
24.09.2015 19:49
Mocne, mo¿na by napisaæ mêskie kino. Tyle ¿e g³ówn± rolê w thrillerze "Sicario" gra kobieta
Żeby Emily Blunt mogła zagrać w "Sicario", reżyser Denis Villeneuve musiał zrezygnować z bardzo lukratywnej propozycji. Inwestor chciał, by rola agentki FBI, która dołącza do wielkiej wojny z meksykańskimi kartelami narkotykowymi, została przepisana dla mężczyzny. Villeneuve się nie zgodził. I to była doskonała decyzja. 32-letnia Angielka karierę zaczęła u naszego rodaka, Pawła Pawikowskiego, w filmie "Lato miłości" z 2004 r. Grała w nim rozpuszczoną dziewczynę z klasy średniej bawiącą się uczuciami biednej koleżanki. Od razu została zauważona. Potem były m.in. "Diabeł ubiera się u Prady", "Młoda Wiktoria", "Na skraju jutra". Blunt udowodniła, że równie dobrze czuje się we współczesnej komedii, kostiumowym dramacie, jak w klasycznym science fiction, w którym jako twarda żołnierka o pseudonimie Full Metal Bitch rozprawia się z kosmitami. Teraz, rolą w "Sicario" dołącza do Jodie Foster z "Milczenia owiec" i Jessiki Chastain z "Wroga numer jeden" - jako jedyna kobieta w bardzo męskim świecie. Ale, podobnie jak tamte bohaterki, Kate Macer w wykonaniu Blunt nie jest twardzielką, chłopczycą grającą w jednym teamie z chłopakami. Pozostaje kobietą. Odważną, ale znającą strach. Za swoje zaangażowanie płacącą wysoką cenę. I, ze względu na płeć, narażoną na więcej potencjalnych niebezpieczeństw i nieprzyjemności niż koledzy. Blunt gra ją koncertowo. Świat, do którego wkracza Kate, jest wyjątkowo paskudny. Agentka FBI specjalizująca się w poszukiwaniu porwanych osób, nie głaszcze zapewne na co dzień dzieci po główkach i nie bawi się w puchatymi króliczkami, ale nie odkrywa też przerażających cmentarzysk. A to właśnie przytrafia się Kate. Jej reakcja na wyjątkowo paskudną sytuację zwraca uwagę szefów. Kobieta dostaje propozycję dołączenia do supertajnej akcji dowodzonej przez Matta Gravera (Josh Brolin), dziwacznego zrośniętego typa w japonkach, oficjalnie doradcę Departamentu Obrony. Ma pomóc w rozpracowaniu meksykańskiego kartelu, na którego efekty działalności się natknęła. Wściekła, że krwawa jatka, jaką urządzają swoim rodakom Meksykanie, a o której i my słyszymy często w wiadomościach, dotarła tak blisko jej domu, zgadza się bez wahania. Razem z Mattem i tajemniczym Alejandro (Benicio Del Toro) leci do Meksyku po jednego z szefów kartelu, który jakimś cudem siedzi w więzieniu. To, co zobaczy i przeżyje, raptem kilka kilometrów od amerykańskiej granicy, zmieni ją na zawsze. Ale to będzie dopiero początek. Początek wciągającej, intrygującej i bardzo brutalnej zabawy w kotka i myszkę. "Sicario" w meksykańskim slangu znaczy "cyngiel". To, kto nim jest, długo pozostaje w filmie zagadką. Dawno nie oglądałam tak zaskakującego, mocnego thrillera. Jestem mu w stanie wybaczyć nawet podbijane dramatyczną muzyką ujęcia pustyni z lotu ptaka, do których słabość ma Villeneuve.