Polska Kronika Filmowa obchodzi urodziny. Polska Ludowa jako kraj mlekiem i miodem p³yn±cy

Adam Nowak
13.12.2015 13:00
Zawody p³ywackie w PRL. Kadry z materia³u Polskiej Kroniki Filmowej. Brda

Zawody p³ywackie w PRL. Kadry z materia³u Polskiej Kroniki Filmowej. Brda (repozytorium.fn.org.pl)

- Monika Olejnik jako reporterka ?Trójki? interweniowa³a w sprawie skupu butelek po winie - taka by³a rzeczywisto¶æ PRL - opowiada Stanis³aw Fiuk-Cisowski, jeden z redaktorów Polskiej Kroniki Filmowej
PKF, która właśnie obchodzi urodziny, kontynuowała tradycję "Kroniki PAT", która ukazywała się od 1929 do 1937 roku. Powojenną Kronikę początkowo przygotowywała wojskowa wytwórnia filmowa "Czołówka". Zespół składał się z filmowców, który zostali przez Sowietów zwolnieni z łagrów. Miała działać propagandowo: pokazywać działania komunistów w kraju oraz marsz 1. Armii Wojska Polskiego na zachód. Potem Kronika zaczęła trochę zajmować się publicystyką. Każdy odcinek zawierał około 10 tematów i trwał 10 minut. Kręcono je dwa razy w tygodniu. Skup opakowań - sprawa poważna - Kiedy rozpoczynałem pracę w Kronice, zdawano już sobie tam sprawę z tego, że to, co było wczoraj, jest praktycznie nieistotne, dlatego dużo miejsca poświęcano tzw. publicystyce. Pracę zaczynałem w okresie propagandy sukcesu, stąd przymus pokazania Polski Ludowej jako kraju mlekiem i miodem płynącego - mówi Stanisław Fiuk-Cisowski, realizator materiałów dla Kroniki od 1973 roku. - Ale Kronika to była to także często dyskretna ironia na temat życia w ustroju socjalistycznym. Pamiętam materiał, który kręciliśmy w Polskim Radiu, "Trójce", gdzie trwała realizacja programu, w którym słuchacze zgłaszali się z różnymi sprawami, a Monika Olejnik interweniowała w ich imieniu. Zadzwoniła więc pani, która skarżyła się, że skup butelek nie chce przyjąć opakowań po winie. Monika wybrała się tam i zapytała o powody decyzji. Kierownik skupu tłumaczył, że dostał pismo od głównego dyrektora, na którym jasno widniało polecenie, że butelek 0,7 l po winach importowanych skupować nie należy i nie będzie komentował słuszności takiej decyzji - opowiada. Cenzura zawsze czujna Kronika podlegała cenzurze władz PZPR, co powodowało często odrzucanie części zrealizowanego materiału. Redaktor naczelny PKF miał również swoich "konsultantów", wyznaczonych przez Komitet Centralny. Cisowski wspomina taką ingerencję: - Tuż przed wprowadzeniem stanu wojennego powstały tzw. inspekcje robotniczo-chłopskie. Miały kontrolować jakość i dystrybucję towarów w sklepach. Do inspekcji dołączono wojskowe terenowe grupy operacyjne. Dostałem polecenie zrealizowania materiału o takiej inspekcji na potrzeby Kroniki. Pojechaliśmy w okolice podwarszawskiej Góry Kalwarii, po wcześniejszym umówieniu się z inspektorami i rozpoczęliśmy zdjęcia takiej kontroli. W miejscu inspekcji zauważyliśmy duży transparent z napisem "Co nam przyniesie Święty Mikołaj". Postanowiliśmy to uwiecznić. Przy montażu próbowaliśmy jakoś to przeforsować, ale cenzura się nie zgodziła. Możliwe, że niektórzy mieli jakieś informacje na temat stanu wojennego i chcieli uniknąć dość komicznego skojarzenia. Cenzura sterowała również niewygodnymi dla władzy tematami takimi jak np. wizyty Jana Pawła II w Polsce lub manifestacje Solidarności. Trzeba je było tak filmować, by nie pokazywać tłumów. Przed bramą stoczni W chwili wprowadzenia stanu wojennego Kronika została zawieszona na 4 miesiące. Po odwieszeniu kręcono materiały m.in. z różnych manifestacji w tym czasie. - 16 grudnia 1982 roku, byliśmy pod bramą Stoczni Gdańskiej. Wejście obstawiło ZOMO, nie dopuszczano dziennikarzy, ale nam udało się dotrzeć do Pomnik Poległych Stoczniowców. Około 14 robotnicy z pierwszej zmiany mieli wyjść ze stoczni. Mijały kolejne minuty, zrobiła się już 14.30, nic się nie działo, aż nagle brama otworzyła się i z ogromnym impetem wysypał się na ulicę tłum ludzi (w stoczni pracowało wtedy około 14000 osób). Milicjanci, którzy stali przed nami w szyku, uciekli, a my zostaliśmy sam na sam z masą, która szła prosto na nas. Na szczęście potraktowali nas życzliwie i udało nam się nakręcić złożenie hołdu pod Pomnikiem Poległych Stoczniowców- opowiada. Zdarzało się, że nie tyle działania cenzury, co samych redaktorów wydawały się niezrozumiałe. - Z nieznanych mi powodów wyrzucono bardzo dobry materiał na temat mniejszości niemieckiej, który wraz z kolegą nakręciliśmy wiosną 1989 roku. Odwiedziliśmy jej lidera w jego domu, zrobiliśmy relację z pierwszego nabożeństwa w języku niemieckim na górze św. Anny, pokazaliśmy znaki drogowe z niemieckimi napisami ustawione na podwórkach przez miejscową ludność. Z tej taśmy została wykorzystana przez kogoś jedynie jedna minuta nagrania, a reszta poszła do kosza - wspomina realizator. Prywatyzacja kin oznaczała koniec Okres lat 1990-1994 w PKF był próbą rozliczeń z przeszłością (opowiadała np. o zbrodni katyńskiej i działalności UB w czasach stalinizmu). W ostatnim wydaniu, oznaczonym numerem 3866, przypomniano początki Kroniki. Później do 2012 roku realizowano już tylko notacje ukazujące obraz przemian w Polsce (bez komentarza i kultowej czołówki, do której w 1947 roku muzykę napisał Władysław Szpilman). - Zniknął państwowy system dystrybucji filmów i Kroniki, nie było pieniędzy na nowy, z czasem zabrakło ich na produkcję i na realizację notacji. Ambitny program, jaki nakreśliła sobie Kronika, by zarejestrować na trwałym nośniku - taśmie filmowej - obraz transformacji ustroju Polski został zakończony - przyznaje ze smutkiem Fiuk-Cisowski. Stanisław Fiuk-Cisowski (ur. 6.10.1947 roku w Dąbrowie Wronowskiej) - reżyser filmów dokumentalnych, absolwent Filologii Romańskiej oraz studium dziennikarskiego na Uniwersytecie Warszawskim. Redaktor Polskiej Kroniki Filmowej od 1973 roku oraz redaktor naczelny w 1990 roku. W kronice pracował do 1994 roku i realizował notacje do 2012 roku.