Urzędnik to potrafi zaoszczędzić!

Michał Stangret
15.02.2012
Władze Krakowa rezygnują z usług listonoszy i pisma każą po godzinach dostarczać urzędnikom. W Jastrzębiu-Zdroju myślą nad zakazem włączania światła na korytarzach w ratuszu. A Gdańsk i Sopot oszczędzają na tonerach do drukarek. Czekamy na kolejne zacne pomysły!

Nasze miasta naprawdę ostro wzięły się za szukanie oszczędności. Ratuszom przestają wystarczać redukcje etatów, wystawianie na sprzedaż miejskich spółek, ograniczanie urzędnikom limitów rozmów z telefonów służbowych i wyłączanie na noc ulicznych latarni (tę modę zapoczątkowała jeszcze w zeszłym roku Łódź, ostatnio w jej ślady poszedł m.in. Kraków, Chełm, Łęczna czy Wierzchosławice).

Nowy kierunek w oszczędzaniu to rezygnacja z usług listonoszy. W Krakowie decyzje o wymiarze podatku od nieruchomości od trzech dni już dostarczają do domów mieszkańców urzędnicy. W sumie zajmuje się tym kilkadziesiąt osób, bo miasto ma do połowy marca dostarczyć 200 tys. przesyłek. Codziennie po pracy (chodzą między 16 a 20) dostają kartki z adresami osób, które muszą odwiedzić. Żeby nie biegali z jednego końca miasta na drugi, każdy dostaje określony rewir. Chodzą nawet w sobotę.

- Nie buntują się, bo dostają za to dodatkowe wynagrodzenie za nadgodziny. Ale i tak w sumie będzie to nas kosztowało tylko nieco ponad 700 tys. zł, podczas gdy normalnie wydalibyśmy ponad 1,1 mln zł - mówi nam Filip Szatanik z biura prasowego krakowskiego ratusza.

- Inne miasta dochodzą do wniosku, że i taka forma korespondencji z mieszkańcami zbyt drogo kosztuje. Żary (gdzie już w zeszłym roku miejscy urzędnicy po pracy roznosili po domach decyzje administracyjne), zamiast płacić urzędnikom wysokie stawki za nadgodziny (w zeszłym roku kosztowało to miasto 170 tys. zł), przekwalifikowali jednego na gońca (dzięki temu w tym roku uda się zaoszczędzić 120 tys. zł).

- Gdańsk i Sopot oszczędzają na papierze. Przestali drukować każdemu radnemu wielostronicowe projekty uchwał przed każdą z sesji rady miasta (w sumie chodzi o tysiące stron papieru, nie mówiąc o tonerach do drukarek), projekty wysyłane są im w wersji elektronicznej

- W Jastrzębiu-Zdroju radna Lucyna Maryniak wpadła na pomysł, by w ramach oszczędności na korytarzach w magistracie powinno się w ciągu dnia na stałe zgasić światło (ratusz płaci za prąd 20 tys. zł miesięcznie). Choć tłumaczy kolegom, że oświetlanie miejsc, w których są okna, to niepotrzebny wydatek dla miasta, to jeszcze do końca ich nie przekonała (ripostują, że dobre naświetlenie jest niezbędne dla zachowania zasad bezpieczeństwa pracowników i petentów).

- Miejskim wydatkom na prąd w kryzysowych czasach postanowił ostatnio szczegółowo przyjrzeć się prezydent Stalowej Woli Andrzej Szlęzak. Okazało się, że (nie wiadomo, jak to się stało) przez lata miasto opłacało rachunki za elektryczność tamtejszej bazylice. Na razie wyłączono oświetlenie dzwonnicy i figury Chrystusa Króla, ale prezydent zastanawia się, czy nie skierować sprawy do prokuratury.

Masz pomysł, na czym jeszcze twoje miasto mogłoby oszczędzić w kryzysowych czasach? Napisz do nas: metro@agora.pl

  • Podziel się