Gowin nie skrzywdzi starych prawników

Mariusz Jałoszewski
11.03.2012
Dziesiątki tysięcy studentów i absolwentów prawa obejdzie się smakiem. Wbrew oczekiwaniom minister sprawiedliwości nie poszerzy dostępu do korporacji dla młodych. Wysokie ceny np. za usługi notariuszy ani drgną

Rząd reklamuje deregulację jako prosty sposób na 100 tys. miejsc pracy i obniżkę cen za usługi, którą wymusi większa konkurencja.

Na liście Jarosława Gowina, wśród 50 zawodów są także adwokaci, radcowie prawni i notariusze. Okazuje się, że w przypadku korporacji prawniczych deregulacyjny zapał ministra jest pozorny. Klucz do zawodu prawnika pozostanie w rękach korporacji.

Dziś zanim absolwent zostanie adwokatem lub radcą prawnym, musi zdać egzamin na trzyletnią aplikację. Warunki zależą od kancelarii. Nie ma żadnej gwarancji zatrudnienia, a za aplikację trzeba płacić (u adwokatów 3,5 tys. zł rocznie). Po aplikacji jest jeszcze jeden egzamin zawodowy.

Ścieżki nie muszą przechodzić profesorowie prawa, sędziowie, prokuratorzy. Jest jeszcze jeden sposób, żeby zdobyć togę - przynajmniej pięć lat pracy jako prawnik w renomowanej kancelarii jako zwykły pracownik, plus egzamin zawodowy.

Co proponuje Gowin:

 

- skrócenie aplikacji do dwóch lat,

 

- skrócenie praktyki pod okiem patrona do 3 lat,

 

- zniesienie testów na egzaminach kończących aplikację.

- To utrzymanie dotychczasowej sytuacji - ocenia Zbigniew Ćwiąkalski, były minister sprawiedliwości, który obiecywał młodym więcej.

Absolwent po studiach miał zdawać prostszy niż teraz państwowy egzamin pierwszego stopnia i od razu szedłby na swoje jako doradca prawny. Zarabiałby udzielając porad prawnych oraz reprezentując klientów w prostych sprawach cywilnych w sądzie rejonowym i w urzędach. A po pięciu latach mógłby zdać drugi egzamin (taki sam jak aplikant), np. na adwokata.

Projekt Ćwiąkalskiego utknął jednak w Sejmie - posłowie nie zdążyli go uchwalić.

Dlaczego Gowin nie chce szerzej otworzyć korporacji?

- Zawody prawnicze są zawodami zaufania publicznego, a ich przedstawiciele wchodzą w stałe interakcje z władzą publiczną. Ich całkowita deregulacja wywołałaby szereg komplikacji - tłumaczy biuro prasowe Ministerstwa Sprawiedliwości.

Resort przyznaje, że w przypadku prawników można mówić tylko o "korekcie".

Na razie młodzi prawnicy dają sobie radę bez pomocy rządu. W Polsce działa ok. 20 tys. firm doradztwa prawnego. Piszą pisma, występują w sądzie w części spraw cywilnych. To prawdziwie wolny rynek, bez kontroli państwa.

- Wcale nie chcę wstępować do korporacji. Wystarczy, że rząd poszerzy zakres spraw, w których możemy występować [dziś jedynie w części spraw cywilnych - red.] - mówi Andrzej Prus, właściciel firmy konsultingowej obsługującej firmy.

Prus jest też prezesem Stowarzyszenia Fair Play. Organizacja od lat walczy o otwarcie korporacji - udało się wywalczyć więcej miejsc na aplikacjach oraz uproszczenie egzaminów.

Mało notariuszy to wysokie ceny

Wielu młodych narzeka, że przy kupnie mieszkania trzeba notariuszowi za podpis na akcie notarialnym zostawić przynajmniej kilka tysięcy złotych. Notariusze zazwyczaj żądają maksymalnych stawek ustalonych w rozporządzeniu ministra sprawiedliwości. Ceny można obniżyć bez deregulacji. Wystarczy ministerialne rozporządzenie.

- Decyzje takie trzeba podejmować rozważnie, interes ekonomiczny, choć bardzo ważny, nie może być jedynym kryterium branym pod uwagę - odpowiada jednak jego resort. Tymczasem Lech Borzemski, prezes Krajowej Rady Notarialnej, otwarcie przyznaje: - Za czynności urzędowe powinny obowiązywać stawki ustalone przez państwo. Wtedy być może mogłyby ulec obniżeniu.

Dlaczego minister Gowin tak kiepsko sobie radzi z deregulacją z dostępem do zawodów prawniczych?

Przeczytaj także:

Polacy nie szanują pracy fizycznej

Na dziwnych pomysłach można zarabią. Top pomysłów

Napisz do nas: metro@agora.pl

  • Podziel się