Ślimakowe długów odpuszczenie

Michał Stangret
17.04.2012
W wiejskich spożywczakach zeszyty z notatkami, kto ile wziął na krechę, są już zapełnione. Nadchodzi wybawienie, za kilka dni początek sezonu na winniczki. Zobaczcie mieszczuchy, ile trzeba się napracować, żeby spłacić długi

Kwietniowy wysyp winniczków to pierwsza po zimowej posusze okazja do zarobku, na którą wyczekuje się bardziej niż na jesienne grzybobrania.

Ale trzeba mieć refleks. Bo skup trwa zaledwie miesiąc (przez resztę roku ślimak jest pod ochroną - patrz ramka). W tym roku zaczyna się wyjątkowo wcześnie, bo 20 kwietnia.

Dzwonią indywidualni zbieracze, sołtysi, nawet właściciele wiejskich sklepów spożywczych. - Bo w sklepach dobrze wiedzą, że kiedy zaczyna się sezon na ślimaki, klienci spłacą długi. Słyszałem o takich, co cały miesięczny zarobek na ślimakach od razu zanoszą do sklepu - opowiada Tomasz Perczak, prezes firmy Warmex z Wielbarku pod Szczytnem, największego polskiego producenta ślimaczego mięsa.

W zeszłym roku skupił 250 ton. Setka pracowników najpierw wrzuciła je do kotłów z wrzątkiem (by łatwiej wykręcić muszlę), potem wycinała żołądki, jeszcze raz gotowała, płukała i pakowała w 4-kilogramowe torby i wysyłała do Francji.

- Francuzi jeszcze przez 2 godziny gotują mięso przed podaniem, wkładają je z powrotem w muszle, które wysyłamy oddzielnie. Na koniec zalepiają masełkiem czosnkowo-pietruszkowym i ślimak po burgundzku trafia na talerz - opowiada.

Ślimaki na tackach po 12 sztuk można kupić w supermarketach nad Sekwaną już za 6 euro, choć w co bardziej luksusowych restauracjach danie ze ślimaków kosztuje kilkadziesiąt euro.

Ile dla polskiego zbieracza?

Polacy zbierają przeciętnie 1,5 tys. ton ślimaków w sezonie (z tego tylko 20 proc. to mięso), obok Węgier i Litwy jesteśmy ich czołowym światowym dostawcą. Choć podobne ślimaki żyją też w Turcji i Azerbejdżanie, ludzie z branży mówią, że na nasze szczęście dla Francuzów (którzy skupują 99 proc. zbiorów winniczków) nie liczą się inne prócz tych ze Starego Kontynentu.

W zeszłym roku ślimaków było rekordowo mało (przymrozki, a potem susza), a mimo to punkty płaciły za winniczka tylko ok. 1 zł/kg (choć same dostawały od naszych producentów ślimaczego mięsa ok. 2,5 zł/kg).

- Spadły zamówienia, bo przez kryzys wszyscy zacisnęli pasa. Przeciętny Francuz zamiast jeść ślimaki dwa razy w tygodniu na lunch, jadł tylko raz - opowiada Perczak.

Ale analitycy mówią, że w tym roku Francuzi wyciągną rękę po polskie ślimaki, bo wskutek zeszłorocznego wstrzymania zakupów, mocno stopniały im ślimacze zapasy. A równocześnie niespodziewanie rośnie popyt ze strony nowych smakoszy z Chin. Ile dostaną zbieracze?

- Nawet przy złotówce za kilogram można zarobić. Uzbierać 50 kg dziennie nie jest trudno. Niektórym wystarczą dwie, trzy godziny dziennie i 50 zł w kieszeni. A 1,5 tony w miesiąc daje 1,5 tys. zł. Mamy takich co przynoszą po 100 kilo dziennie - mówią w punktach skupu.

* * *

Winniczków nie wolno zbierać w parkach krajobrazowych, narodowych i rezerwatach; - można zbierać tylko te, których muszla ma co najmniej trzy centymetry średnicy; - trzeba też się postarać o zezwolenie w oddziale Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska. Inaczej punkt skupu nie przyjmie naszych ślimaków. Za nielegalne zbieranie winniczków grozi grzywna do 500 zł.

Masz temat dla reportera Metra? Napisz do nas: metro@agora.pl

  • Podziel się