Premier objeżdża Półwysep Arabski od soboty. Zaczął od Zjednoczonych Emiratów Arabskich. To kraj, który dorobił się na ropie, a dziś zadziwia świat najwyższym wieżowcem zbudowanym na pustyni, bajecznymi hotelami, i wielkim lotniskiem do przesiadek w drodze z Azji do Europy.
Nasz biznes z tym krajem nie imponuje. Wymieniamy towary za zaledwie pół miliarda dolarów rocznie. I co ciekawe, nie kupujemy ropy. Do nich wysyłamy żywność i maszyny (m.in. autobusy Solaris, 225 ich jeździ po Dubaju), sprowadzamy aluminium i wyroby włókiennicze.
Tusk był w ZEA dwa dni. - Jesteśmy państwem odpornym na kryzys. Nie jest przesadą, kiedy mówimy o Polsce jako o największej europejskiej inwestycji. Tylko w ciągu najbliższych 10 lat zainwestujemy w infrastrukturę ponad dwieście miliardów dolarów - zachwalał premier.
Podpisano ogólną umowę o współpracy, z której na razie mało wynika. Przy okazji Tusk spotkał się z tamtejszą Polonią. W ZEA 1,5 tys. rodaków to lekarze, inżynierowie, informatycy i wykładowcy.
Od wczoraj premier jest w Arabii Saudyjskiej (nieco ponad 0,5 mld dolarów obrotów handlowych z Polską). Wysyłamy żywność, maszyny, kupujemy tworzywa sztuczne. Saudyjczycy mają w Polsce kilka firm, np. hodowlę konia arabskiego pod Płońskiem, na uczelniach kształci się 500 arabskich studentów.
Dziś Tusk wraca do kraju, dowiemy się, jakie pożytki są z jego podróży.
A już jutro do Polski przylatuje premier Chin z ministrami i 300 biznesmenami na czwartkowy szczyt gospodarczy Chiny - Europa Środkowa. Interesy z Chińczykami będzie robić 300 firm z Polski i 150 firm z 15 krajów regionu np. Litwy, Czech, Albanii, Bułgarii.
Być może chiński premier wygłosi strategię inwestycyjną tej części Europy. - To znakomite podsumowanie roli Polski w regionie i jej roli jako ważnego partnera Chin - mówi wiceminister spraw zagranicznych Jerzy Pomianowski.
Nasz rząd, jak i Chińczycy liczą na nowe otwarcie, po wielkiej wpadce z firmą Covec, którą porzuciła rozgrzebaną autostradę A2, przez co nie będzie ona gotowa na Euro 2012.
Tusk liczy na miliardy chińskich inwestycji, a Chińczycy liczą na kontrakty i budowę przyczółków do podboju Europy Zachodniej. Kupili Hutę Stalowa Wola (część cywilną), chcą rozbudowywać elektrownie (podpisali umowę na nowy blok w Bogatyni).
Planują też otworzyć w Polsce bank. I, o czym mało kto wie, skupują nieruchomości np. pod inwestycje turystyczne w Sopocie. - Wizyta chińskiego premiera to bardzo duże wydarzenie. Ostatnio omijali Polskę [po wpadce z Covec - red.]. Tylko, że oni z afery na A2 się rozliczyli. Poleciał szef Covec, a u nas nikt nie poniósł konsekwencji - mówi dr Krystyna Palonka z Centrum Studiów Polska - Azja.
Dla "Metra"
Wizytę premiera na Półwyspie Arabskim ocenia dr Katarzyna Górak-Sosnowska z Katedry Socjologii Ekonomicznej SGH i Katedry Arabistyki i Islamistyki UW:
- To godna odnotowania wizyta, ale już któraś z rzędu delegacja, która odwiedziła region Zatoki Perskiej. Do tej pory na takich wizytach się kończyło. Byliśmy na wojnie w Iraku, miały być kontakty dla naszych firm na odbudowę i nic. Brakuje nam iskry, pomysłu, żeby pójść krok dalej.
Patrzymy na Arabów jak na bajkowych szejków, jak na kurę, która znosi złote jajka, ma ich w nadmiarze i nie wie co z nimi zrobić. To lekceważące. A to biznesmeni, którzy wiedzą, że są bogaci, liczą swoje petrodolary i chcą je dobrze zainwestować. Czy Polska może im coś konkurencyjnego zaoferować? Oni szukają pewnych inwestycji lub ryzykownych, ale dających duży zysk.