Z listów do "Metra". Wasze historie internetowych miłości. Część 3: "Drań dostał z liścia i wyszłam"

metro
23.10.2012
Wybierzesz się na randkę czy nie? Kto ma wpływ na tę decyzję?

Wybierzesz się na randkę czy nie? Kto ma wpływ na tę decyzję? (Shutterstock)

Założyłam nowe konto na portalu randkowym. Wkleiłam zdjęcie ładnej dziewczyny, napisałam ciekawy opis, kliknęłam na jego profil. I mój facet chciał iść z nią na randkę! Złość, łzy. Koleżanka umówiła się z nim w restauracji. Ale przyjechałam ja

Trzy bohaterki naszego minicyklu - piękne, kontaktowe, ale samotne trzydziestolatki - opowiedziały w "Metrze" o swoim randkowaniu w sieci. Choć były wytrwałe, żadnej nie udało się znaleźć miłości przez internet. Dlaczego? Może źle sformułowały swoje profilowe opisy (wczoraj opisaliśmy, jak jedna z dziewczyn podszyła się na portalu randkowym pod faceta, by wybadać konkurencję - okazało się, że większość dziewczyn pisze to samo: że są aktywne, uśmiechnięte i kochają podróże). A może internetowe randki zabijają miłość? Dziś kolejna opowieść naszej czytelniczki

Nie podobał mi się, ale był z mojej branży

Mam 38 lat, własną firmę, jestem ambitna, niezależna z własnym mieszkaniem, mam dobry samochód. Wtedy byłam cztery lata po rozwodzie, miałam za sobą jeden nieudany związek i brak nowych znajomości. Większość czasu spędzałam w pracy i w domu z dzieckiem. Po namowie kolegi zalogowałam się na portalu randkowym, wkleiłam aktualne zdjęcie (widać było całą sylwetkę), napisałam jakiego szukam partnera. Przez pierwsze dni mnóstwo wejść, zaczepki, oczka.

Po tygodniu pisania z kierownikiem sklepu umówiłam się na randkę. Było sympatycznie, piliśmy kawkę. Wieczorem, kiedy rozstaliśmy się, napisał SMS-a na dobranoc. Ale za trzecim spotkaniem już widziałam, że nie pasujemy do siebie. Nie powiedziałam mu o tym, tylko wyłączyłam telefon.

Po tygodniu znów weszłam na portal, ale tylko odpowiadałam na e-maile. Byłam ostrożna. Po trzech tygodniach umówiłam się z mężczyzną, który cały czas mnie zaczepiał. Nie podobał mi się wizualnie, ale był z mojej branży, więc pomyślałam, że jak nic nie wyjdzie, to może przyda się taka znajomość.

Piotrkowska jest fajną ulica na randki, mnóstwo kafejek, barów. Było fajnie, czas zleciał szybko, zrobiło się późno. Na drugi dzień zaprosił mnie na kawkę, wyglądał na bardzo zainteresowanego, sympatyczne SMS-y. Wieczorem znów randka, przegadaliśmy wieczór aż do późnej nocy. Spotykaliśmy się codziennie. Nie był nachalny, nie próbował zaciągnąć do łóżka i to miało wielki plus. Po tygodniu czułam się tak, jakbyśmy znaliśmy się od lat. Stwierdziłam, że dam mu szansę i zaryzykuję. Pierwszy miesiąc był rewelacyjny, zakochałam się, wzbudzał we mnie pożądanie i pragnienie bycia razem. Syn z niechęcią, ale go zaakceptował.

Spotkałam byłego po 16 latach

Mimo to założyłam nowe konto na portalu. Wkleiłam zdjęcie jakiejś ładnej dziewczyny, napisałam ciekawy opis i kliknęłam na jego profil. A mój facet chciał się umówić z nią na randkę! Złość, łzy. Stwierdziłam, że nauczę drania. Koleżanka umówiła się z nim, a przyjechałam ja - dostał z liścia w twarz przy klientach restauracji. I wyszłam.

Rozpacz. Znów zalogowałam się na portalu, na zabicie smutku. Całe wieczory szukałam, pisałam, w ciągu dwóch tygodni umówiłam się na 4 lub 5 randek. Lekarz mocno oszukiwał na profilu z wiekiem, kierownik budowy - nie mój typ, właściciel firmy - nie to, piłkarz - za młody. Spotkałam nawet swojego byłego po 16 latach.

A tu nagle on odzywa się i prosi o spotkanie - tam gdzie się poznaliśmy. Po długich rozmowach dałam mu szansę. Jesteśmy ponad dwa lata razem. Nasz związek jest bardzo impulsywny, cały czas musi coś się dziać. Walczyłam, aby wylogował się z tego portalu, on dopiero po roku to zrobił. Dojeżdża do mnie, razem gotujemy, jemy, oglądamy filmy, chodzimy na basen, dobrze czujemy się w towarzystwie razem. Ale kiedy zaiskrzy, zabiera zabawki i jedzie do siebie.

Trudno powiedzieć, czy mój wybranek to miłość na całe życie. Ale nie żałuję, że dałam mu szansę. Lepiej przeżyć miłość, niż nie czuć nic, albo być w nijakim związku.

Jeżeli kiedyś znowu zostanę sama, to na pewno skorzystam z portalu, tylko teraz wykorzystam moje doświadczenie.

Dziewczyny, same szukajcie facetów. Nawet kiedy ktoś nie wygląda atrakcyjnie, może być fajny. Mężczyźni nagminnie kłamią, jeśli chodzi o wiek, szukają młodszych partnerek. Większość siedzi na portalach randkowych w pracy. A wiele kobiet - jak twierdzi mój facet - łatwo zaciągnąć do łóżka - wystarczy kolacja i zaproszenie do domu.

~Natalia

Jak byście się zachowali na miejscu Natalii? Jakie wy macie doświadczenia z randkowania w sieci? Piszcie na metro@agora.pl i w komentarzach

  • Podziel się