Tracimy czas, pieniądze i zdrowie. Wyczerpujące dojazdy do pracy

Alicja Bobrowicz
01.06.2015 18:00
Nie lubisz swojej pracy? Może zbyt dużo czasu spędzasz w drodze do niej? Według naukowców sposób dojazdu do pracy wpływa na to, jak się w niej czujemy

Stoimy w korkach i płacimy. Wyliczyli to dokładnie analitycy firmy doradczej Deloitte. Podali na początku roku, że wartość pracy, którą moglibyśmy wykonać w czasie, kiedy do niej jedziemy, to średnio ponad 3 tys. zł rocznie (aż 68 proc. przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia). Nie mówiąc już o dodatkowych kosztach paliwa.

Teraz kolejny punkt do naszego udręczenia dołożyła kanadyjska badaczka. Annie Barreck z Uniwersytetu w Montrealu uważa, że dojazdy do pracy mogą prowadzić do wypalenia zawodowego. Tracimy więc nie tylko czas, pieniądze, ale i zdrowie psychiczne.

By to stwierdzić, przebadała prawie 2 tys. osób od 17. do 69. roku życia z ponad 60 firm. Dojeżdżali do pracy w różnych rejonach Quebeku, i tych wielkomiejskich, i prowincjonalnych. Okazało się, że liczy się każdy szczegół - odległość, środek transportu, warunki podróży i miejsce pracy.

Kierowcy samochodów nie powinni być szczególnie zdziwieni - im większe miasto, tym dojazdy do pracy są bardziej stresujące. Wystarczy jednak - jak twierdzi badaczka - dojeżdżać z przedmieść lub zza miasta, by poziom frustracji się obniżał (trudno jednak dociec na ile, takie wnioski można przełożyć na polskie realia i nasze zakorkowane drogi wyjazdowe z miast). Kojąco na kierowcę wpływa inny niż wielkomiejski widok za oknem. Co ciekawe, jeszcze bardziej znerwicowani są pasażerowie.

Regularne korzystanie z podwózek odbiera bowiem poczucie kontroli i wzmaga stres. A najgorzej - jeśli muszą jechać z daleka autobusami i pociągami. Wielkie miasto to lepsza sieć połączeń i mniejsze ryzyko spóźnień, więc i stresu, kiedy poruszamy się komunikacją miejską. Z dojeżdżaniem rowerem zależność jest prosta - lepszy układ ścieżek rowerowych, przyjemny i niegroźny dla psychiki dojazd do pracy.

Kanadyjka dorzuca jeszcze, że ryzyko wypalenia zawodowego rośnie, kiedy jedzie się ponad 20 minut. W Quebeku zajmuje to średnio 32 minuty. W Polsce - co wiemy dzięki badaniu budżetu czasu ludności GUS - większość, bo ok. 60 proc. pracujących, jedzie mniej niż pół godziny. Tylko ok. 5 proc. z nas dojeżdża do pracy ponad godzinę.

Psycholożka transportu Sylwia Milewska potwierdza, że kierowcom w dużych miastach łatwo wpaść w spiralę frustracji i złego samopoczucia. - Jazda po mieście wymaga ciągłej uwagi, szybkiej reakcji na nieustanne bodźce - światła, karetkę, pieszych, hałas, itd. A korki dokładają nerwowość. Jeśli codzienne napięcie przerodzi się we frustrację, ta może się przełożyć na relacje ze znajomymi i współpracownikami. A to może być krok w stronę wypalenia zawodowego - tłumaczy.

Radzi celować w tzw. lukę komunikacyjną i wychodzić 10 minut wcześniej (nie wiadomo dlaczego, mało kto tak robi). A te 20-30 minut w drodze do pracy potraktować jako odpoczynek i czas dla siebie, kiedy można posłuchać radia albo ułożyć sobie coś w głowie. Warto to wykorzystać. Tym bardziej że ślęczymy w pracy coraz dłużej (42, 5 godz. tygodniowo), czyli 3 godziny dłużej niż Francuzi i Finowie.

Zobacz wideo
Zobacz także
  • Podziel się