Pies też lubi chodzić do przedszkola, czyli jak działają zwierzęce hotele

Krzysztof Olszewski
15.10.2015 20:00

KRZYSZTOF OLSZEWSKI

Dziewięć na dziesięć psów szczeka po angielsku. A po tygodniowym pobycie czasem nie chcą wracać do domu. Tu mają kumpli

Janczewice to niewielka wioska kilkanaście kilometrów na południe od Warszawy. W pobliżu wyjazd ze stolicy na Kraków i Katowice, lotnisko im. Fryderyka Szopena i centrum handlowe Janki. Przy ruchliwej, ale wąskiej drodze stoi niepozorna hala. O tym, że to miejsce dla zwierząt, świadczą reklamy na budynku.

- Psy miałam od urodzenia. Gdy wyjeżdżałam, zostawały z babcią, ale to się skończyło. A my mieliśmy plany, podróże. Zaczęłam szukać miejsca, gdzie mogę je bezpiecznie zostawić. Problem w tym, że często były to miejsca za małe, za głośne, przy gabinetach weterynaryjnych. A chodzenie do weterynarza psu czy kotu dobrze się nie kojarzy. Odkryłam niszę i tak kilka lat temu powstał Bone Pet Club - mówi Aneta Cholewa. - Blisko domu, bo chciałam mieć blisko do pracy.

Małpy lubią serki

Podstawową działalnością klubu jest hotel. Jednocześnie może w nim mieszkać 30 psów. Każdy ma osobny przeszklony i zamykany boks z niewielkimi kanapami. Wielkość zależna jest od wielkości psa. W hotelu jest też apartament rodzinny, czyli miejsce, gdzie mogą mieszkać dwa psy razem - podobnie jak w domu. Zwierzętami opiekują się 4 osoby.

- W boksie zwierzęta tylko jedzą i odpoczywają. Czas głównie spędzają na wspólnych wybiegach wewnątrz i na zewnątrz budynku. Chodzimy z nimi także na spacery na pobliskie pola - mówi Cholewa.

W hotelu, w osobnym pomieszczeniu mieszkać mogą też koty, szynszyle, świnki morskie. Raz były małpy. - Trzeba było je karmić serkami i bananami oraz sprzątać, co okazało się największym wyzwaniem, bo potrafiły załatwiać się daleko poza klatką - opowiada właścicielka.

Pet Club nie sprawia wrażenia luksusowego miejsca. W pomieszczeniach jest niewiele światła, nie ma złotych klamek, wyszywanych ozdób. Jest za dużo miejsca do biegania, basen, wanny do kąpieli, miejsce do strzyżenia i sklepik ze zwierzęcymi ubraniami.

- Nie ma też marmurów, czy płytek, by psom nie ślizgały się po nich łapy. Miejsce jest przystosowane do tego, by zwierzęta czuły się w nich komfortowo. Ich właściciele nie oczekują od nas złotych klamek. Chcą, by było bezpiecznie i tak jest - podkreśla kobieta.

By nie siedział sam

- Nasz przedszkolny dzień zaczyna się o ósmej rano, a kończy o 20, a rozkład zajęć dostosowany jest do rasy psa - mówi Cholewa. - Wyżeł, który lubi biegać, chodzi z nami na długie wielokilometrowe spacery, maluchy w tym czasie zażywają kąpieli lub są czesane. Do tego przez cały dzień mogą pobawić się z psami w swoim rozmiarze. Każdy gość ma u nas swój rozkład dnia, a niektóre psy przyjeżdżają codziennie. Od poniedziałku do piątku.

Po co psu przedszkole i spa? - By nie siedział codziennie sam w domu przez 10 godzin dziennie, tylko miał okazję się bawić. By mógł poznać nowych kumpli - odpowiada. - Po tak aktywnym dniu pies jest często tak zmęczony, że zasypia już w samochodzie, gdy wraca do domu. A przede wszystkim ważna dla zwierząt jest socjalizacja. Pies, który ma kontakt z innymi psami, ludźmi, potrafi się później zachować na ulicy, nie będzie agresywnych wobec otoczenia - dodaje Cholewa. - Najłatwiej nauczyć go tego wszystkiego do 12. tygodnia życia. Gdy jest szczeniakiem, ma większą chęć poznawania świata.

Pomaga im język ciała

Psi klienci? Franek, Tomy, Nikos, Bella. Dziś nikt nie nazywa czworonoga Reks.

- 9 na 10 naszych psów szczeka u nas po angielsku - śmieje się Cholewa. - Ich opiekunowie to obcokrajowcy pracujący w Warszawie. To głównie Amerykanie, trochę Skandynawów, sa też mieszkańcy Kostaryki. Nie mają tutaj rodziny i przyjaciół. Nie mają komu psa podrzucić i nie znają nikogo, kto nim się zaopiekuje. Dla nich to naturalne, że oprócz przedszkola dla dziecka, wybiera się przedszkole dla psa. Tam nikt nie zostawia zwierzaka samego w domu na 10 godzin. Pies musi mieć swoją codzienna dawkę ruchu.

Do psów, które mają anglojęzycznych właścicieli, proste komendy trzeba wydawać po angielsku. Do tych, których właścicielami są Hiszpanie, również w ich rodzimym języku. Problem ten rozwiązują proste słowniczki przygotowane dla pracowników Pet Clubu.

- Psy świetnie się między sobą dogadują, bo dla nich ważny jest język ciała. Odpowiednimi gestami można zainteresować psy pochodzące z różnych krajów. Potrząśnięcie miską powoduje, że każdy z czworonogów reaguje tak samo - ślinotokiem.

Jeden pies mieszkał w hotelu pół roku. Jego właściciel leciał na kontrakt do Nowej Zelandii, a formalności związane z przewiezieniem zwierzaka są bardzo czasochłonne.

Ale czy po tak długim czasie pies chce jeszcze wracać do domu?

- Czasem nawet po tygodniu zwierzęta nie chcą wracać, bo u nas mają kumpli, miejsce do biegania - przyznaje właścicielka.

Ceny: 95 zł doba hotelowa 75 zł doba przedszkolna 120 zł apartament rodzinny Na czas świąt Bożego Narodzenia wszystkie miejsca w psim hotelu są już zarezerwowane

Zobacz także
  • Podziel się