Obcy zabudowują jedną z gwiazd naszej Galaktyki? Naukowcy na serio rozważają taki scenariusz

Alicja Bobrowicz
17.10.2015 09:00
Jedna z koncepcji Sfery Dysona

Jedna z koncepcji Sfery Dysona (Rfc | Wikimedia Commons | CC BY-SA 3.0)

Nie znaleźliśmy dotąd gwiazdy, która by tak dziwne świeciła - mówi Karol Wójcicki, popularyzator nauki z Centrum Nauki Kopernik

Dotąd na serio traktowali ten pomysł scenarzyści science fiction. W jednym z odcinków serialu "Star Trek: Następne pokolenie" jedną z gwiazd ściśle otacza sfera. Ale teraz jak pisze "Gazeta Wyborcza", astronom Jason Wright z Uniwersytetu Penn State rozważa właśnie, czy takie sztuczne struktury można by wykryć wokół różnych gwiazd. A wszystko za sprawą jednej, przedziwnie się zachowującej Gwiazdy z naszej Drogi Mlecznej.

O odkryciu rozmawiamy z Karolem Wójcickim, popularyzatorem nauki z Centrum Nauki Kopernik.

Alicja Bobrowicz: - Zagadkowa KIC8462852 znajduje się między gwiazdozbiorami Lutni i Łabędzie, 1 500 lat świetlnych od Ziemi. Daleko?

Karol Wójcicki: - To trudne, bo operujemy abstrakcją, jaką jest prędkość światła. Można próbować tak: światło w ciągu jednej sekundy pokonuje 300 tys. kilometrów. To troszkę mniej niż z Ziemi na Księżyc. Astronauci potrzebowali cztery dni, by pokonać tę trasę. Do Gwiazdy, o której mówimy, światło leci 1 500 lat, w każdej sekundzie pokonując odległość, jaka dzieli od nas Księżyc. W naszym rozumieniu to niewyobrażalne odległości, ale w skali Wszechświata - niewielkie. Mówimy tu o obszarze, który znajduje się w naszej Galaktyce i to wcale nie w jej zakamarkach. Droga Mleczna ma w końcu 120 tys. lat świetlnych średnicy.

Od kilku lat wiemy, że jest tam Gwiazda, która dziwnie przygasa. Za mocno w porównaniu z innymi (traci nawet 20 proc. blasku) i zupełnie nieregularnie. Wychwycił to teleskop Kepler?

Tak. Został zbudowany po to, by obserwować blask gwiazd na tym niewielkim obszarze, gdzie przebiega pasmo Drogi Mlecznej. Zakładano, że ewentualne zmiany blasku będą świadczyć o tym, że przed gwiazdą przechodzi planeta.

Zakrywa ją na moment?

Dokładnie. Identyczne zjawisko obserwowaliśmy w 2012 r., kiedy Wenus przechodziła przed tarczą Słońca. Blask naszej gwiazdy minimalnie zmalał. Nie do dostrzeżenia dla nas, ale astronomowie zdołali to zmierzyć.

Kepler miał w ten sposób znaleźć tam planety. I to okazało się strzałem w dziesiątkę, bo dzięki temu znamy ich dziś już ponad 3 tys. Ale przy okazji dostrzeżono, że Gwiazda o romantycznej nazwie KIC8462852 wyczynia dziwne rzeczy. Co ciekawe, odkryli to internauci.

Jak to?

Naukowcy zbierają tak olbrzymie ilości danych, że nawet gdyby zebrać wszystkich astronomów, którzy dziś żyją, ich ojców astronomów i dzieci, w ciągu jednej nocy nie byliby w stanie przeanalizować wszystkich danych, które do nich spływają z teleskopów. Powstała więc tzw. nauka obywatelska (citizen science). Badacze, po wstępnej analizie, udostępniają dane w internecie. Każdy może je analizować. Tak było z danymi z teleskopu Kepler. Internauci zauważyli wyraźny spadek jasności gwiazdy, potem kolejne.

I naukowcy się głowią, co się tam mogło dziać.

Naturalne wytłumaczenia zaczynają trochę kuleć. Na początku pomyślano, że to może być dysk protoplanetarny. Gigantyczna struktura, złożona z kosmicznego gruzu, pozostałości po powstaniu gwiazdy, która mogła teoretycznie wywoływać na jej dziwne zachowanie. Tyle że ta gwiazda jest dojrzała, by mieć taki dysk. To tak jakby dojrzeć zęby mleczne u czterdziestolatka. Niektórzy podejrzewają, że mogła tam znaleźć się chmura komet, która może czasem przybierać kolosalne rozmiary. To ona mogłaby wywołać nieregularność.

Teraz - jak pisze "Gazeta Wyborcza" - naukowcy z Uniwersytetów w Yale i Penn State na serio przyglądają się koncepcji z lat 50., która zakłada... obecność obcej cywilizacji.

Według Ockhamy, najbardziej prawdopodobne jest najprostsze rozwiązanie. Z tego punktu, szukanie źródła takiego zachowania gwiazdy w superzaawansowanej obcej cywilizacji, która obudowała sobie ją megastrukturą, tylko po to, żeby czerpać z niej energię, jest dość fantastyczne. Ale niewykluczone.

Mówimy o tzw. Sferze Dysona, którą opisał fizyk i futurolog Freeman Dyson. Fani serialu "Star Trek" pewnie skojarzą odcinek, w którym "zagrała". Ale wskazówki naukowca od lat biorą na serio poszukiwacze pozaziemskich cywilizacji w programie SETI. Bo ich szukają, prawda?

Po kolei: idealna Sfera Dysona, jaką sobie początkowo (dość błędnie) wyobrażano, miała szczelnie opatulać gwiazdę, całkowicie pochłaniając jej energię. Zamknięcie gwiazdy w takiej kuli spowodowałoby, że światło nigdzie na zewnątrz by nie uciekało i w efekcie gwiazda "znikłaby" z nieba. Bo to tak, jakby zarzucić na nią wielki koc. Musiałaby się jednak nagrzać. Dyson założył, więc że przeczesując Kosmos, można by trafić na dziwne punkty, w których nie widać gwiazdy, ale coś, co bardzo intensywnie grzeje. Dlatego "uczula się" komputery analizujące dane z różnych przeglądów nieba, by wyłapywały ewentualne promieniowanie podczerwone.

Ale tu gwiazdę widać.

I stąd myśl, że sfera jest w trakcie budowy. To puszczanie wodzy fantazji, ale nie znaleźliśmy dotąd gwiazdy, która by tak dziwne świeciła.

Dlatego naukowcy chcieliby tam skierować radioteleskop VLA ze stanu Nowy Meksyk? Chcą usłyszeć budowniczych?

Zakładamy, że zaawansowane cywilizacje w dużym stopniu posługują się technologią radiową. A radioteleskopy miałyby wyłapać fale radiowe. Choć tu jest problem. Ludzkość emituje fale radiowe od nieco ponad stu lat, a i tak nie są zbyt intensywne. Sami nie afiszujemy się ze swoją obecnością. Może ich technologia jest tak zaawansowana, że emitują silne fale mimowolnie? Inaczej musieliby je wysłać w naszym kierunku z dużą siłą. A może budując Sferę Dysona, wykładają karty na stół. Trudno zakładać, że zakryje się gwiazdę i nikt tego nie zauważy. Ale to już fantastyka.

To w tym duchu: gdzie właściwie by byli? Na planecie w pobliżu?

Problem w tym, że teleskop nie wskazał tam żadnej obecności w pobliżu. Pojawia się wahnięcie planetarne, ale ciężko na tej podstawie coś sensownego powiedzieć.

A możemy coś tam wysłać, żeby się przyjrzeć?

Nie. Najodleglejsze sondy dopiero opuszczają Układ Słoneczny, a to jest 16-18 godzin świetlnych od Ziemi. By dotrzeć do KIC8462852, mówimy o 1 500 lat świetlnych. Dziś nasza cywilizacja nie jest w stanie takich rzeczy osiągnąć.

Zobacz także
  • Podziel się