Na licytację trafiły dzieła takich klasyków polskiego komiksu jak Janusz Christa, Szarlota Pawel, czy słynny Papcio Chmiel (Henryk Jerzy Chmielewski). Pod młotek nie poszły jednak komiksy wyszperane po antykwariatach, ale oryginalne okładki i plansze, które wyszły spod ręki samych mistrzów. Dlatego wrażenie robiły już same ceny wywoławcze, ale to, co działo się już na samej licytacji, przerosło oczekiwania ekspertów.
Hitem miały być okładki kultowych komiksów. Zwykle to właśnie one osiągają na aukcjach najwyższe wartości. Poprzeczka była wysoko. Dotychczasowy rekord cenowy uzyskany podczas podobnych licytacji należał do okładki przygód z Kajkiem i Kokoszem pt. "Zaczarowana Wyspa cz. II". Nabywca zapłacił za nią 22 tys. zł.
Jednym z hitów miała być oryginalna okładka "Tytus, Romek i A'Tomek, księga XX - Druga wyprawa na Wyspy Nonsensu" (tusz/papier, wymiary 37 x 27,5 cm). Cenę wywoławczą dzieła Papcia Chmiela eksperci ustalili na poziomie 14 tys. zł. Ale eksperci z domu aukcyjnego Desa nie mieli wątpliwości, że pęknie błyskawicznie. Szacowali jej wartość rynkową na 17-20 tys. zł. Ostatecznie wylicytowano ją za 75 tys. zł.
- 75 tys. zł to zdecydowanie rekordowa suma w historii polskiego komiksu - słyszymy w Desie. Dom aukcyjny nie chce zdradzić, kto był szczęśliwym nabywcą, który w praktyce zapłacił za wylicytowane dzieło 88,5 tys. zł (doliczono opłatę aukcyjną).
Hans Kloss za 24 tys. zł
Nawet gdyby okładka "Tytusa" nie znalazła się na aukcji, dotychczasowy rekord cenowy i tak zostałby pobity. Przez kultowy komiks "Kapitana Klossa" (Mieczysław Wiśniewski). Za okładkę do wydania jugosłowiańskiego części ósmej Klossa (pt. Café Rosé) z 1979 roku, trzeba było wydać minimum 16 tys. zł - tyle wynosiła cena wywoławcza. Rzeczoznawcy z Desy szacowali cenę rynkową dzieła na 20-22 tys. zł. Poszła za 24 tys. zł (z opłatą aukcyjną: 28,3 tys. zł).
Niezły wynik osiągnęła też plansza komiksowa do Janosika, autorstwa Jerzego Skarżyńskiego (4,5 tys. zł). Na aukcji triumfowało też młodsze pokolenie - praca Filipa Myszkowskiego "Daredevil" startowała z ceny wywoławczej wynoszącej 600 zł, a sprzedała się za 3,5 tys. zł.
Okładka przygód Kajka i Kokosza pt. "Szranki i konkury, cz. I" z 1985 roku (aut. Janusz Christa) poszła za 13 tys. zł.
Łączna suma za sprzedane obiekty na aukcji (licytowano 184 dzieła) wraz z opłatą aukcyjną sięgnęła - jak słyszymy w Desie - 407 tys. 690 zł.
- Zainteresowanie takimi licytacjami szybko rośnie, a dużą rolę odgrywa tu sentyment - twierdzi Karolina Łuźniak-Marchlewska z domu aukcyjnego Desa. Nie ma wątpliwości, że dużą część osób biorących udział w komiksowych licytacjach stanowią przedstawiciele pokolenia wychowanego na "Kajkach i Kokoszach" czy "Tytusach". - Sporą grupę osób zainteresowanych licytacjami są osoby w wieku 40 plus. Dla części z nich konkretna okładka, czy konkretna strona komiksu stanowi wartość ze względów sentymentalnych. Inni widzą w tym szansę na niezłą lokatę kapitału - słyszymy.
Jak mówi, Polska jest jeszcze młodym rynkiem, a ceny kultowych polskich komiksów mogą rosnąć. - Biorąc pod uwagę, że w Stanach oryginalne okładki "Supermana" notują na aukcjach ceny rzędów milionów dolarów, w tego typu inwestycjach jest potencjał - dodaje.
Ci, którzy twierdzą, że takie inwestycje faktycznie mogą z czasem przynieść zyski, argumentują, że tych oryginalnych okładek, czy plansz (pojedyncze strony) polskich komiksów wcale nie ma na rynku sporo.
Te, które trafiają na aukcje, wystawiają najczęściej osoby prywatne, które wcześniej za dużo mniejsze sumy weszły w ich posiadanie. Mogą nimi też być spadkobiercy artystów (w przeszłości oryginalne dzieła zwykle pozostawały własnością twórców).