Nazwa tyleż oryginalna, co muzyka, jaką rozesłali w świat przez lata swojego burzliwego panowania. Artyści z Wysp postanowili bowiem uczynić ukłon w stronę historii, nazywając swój zespół imieniem austriackiego następcy tronu, którego śmierć w 1914 roku w Sarajewie posłużyła za pretekst do rozpętania pierwszej wojny światowej. Jeśli fakt ten odczytać jako nieskromne zapewnienie, że ich działalność będzie miała podobnie wielkie skutki na polu muzyki, to - szczęśliwie dla nas - za bardzo się nie pomylili.
Od momentu, kiedy światło muzycznego rynku ujrzał ich pierwszy singiel "Darts of Pleasure", jasnym stało się wszem i wobec, że nadchodzą zmiany. Mieszanina Prince'a, Donny Summer i porządnego postpunku stworzyła idealne remedium dla zatroskanego o stan współczesnej muzyki młodego pokolenia.
Tym samym chłopaki z Franza Ferdinanda awansowali z poziomu lokalnego bar-bandu do obiecującego supportera. Zamiast mało dochodowych fuch pojawiły się koncerty u boku Interpolu czy Hot Hot Heat, a zamiast ćwiczeń w garażu - profesjonalne sesje nagraniowe. Zwieńczeniem tych kilkuletnich praktyk stał się debiutancki album z 2004 r. zatytułowany po prostu "Franz Ferdinand". Krążek narobił szumu co niemiara, zdobywając tytuł płyty roku i przynosząc autorom prestiżową Mercury Music Prize i dwie statuetki Brit Awards. I choć hity w rodzaju "The Dark Matineé", "Take Me Out" czy "Michael" wciąż rozświetlają markę szkockiej formacji blaskiem tamtego okresu, wśród grona poddanych fanów zaczynają krążyć pogłoski o radykalnej zmianie poetyki, która ma dokonać się w stylistyce Ferdinanda wraz z premierą trzeciego krążka - w styczniu 2009 r. Sami muzycy, choć nie wykluczają przeobrażeń, wyraźnie zaznaczają, że idea grupy pozostanie niezmienna. - Zespół powstał, żeby dziewczyny tańczyły, czy jakoś tak... - powiedzieli w jednym z wywiadów. Póki więc będą znajdować się fanki chętne do wcielania tego założenia w czyn, póty miłościwi władcy ze Szkocji nadal święcić będą triumfy. Najbliższy z nich - punktualnie o 19 w warszawskiej Stodole.
Franz Ferdinand
19 listopada, Stodoła, Warszawa, godz. 19
Bilety 95 zł
Masz temat dla reportera Metra? Napisz do nas: metro(at)agora.pl