Oto Charlie Brown

Olga Sobolewska
23.11.2008 00:00
Nareszcie polscy fani ?Fistaszków? dostają to, co im się należało od dawna - kompletny zbiór opowieści o swoich ukochanych bohaterach od początku ich istnienia

>> Twórczy niepokój w kabarecie

Polscy czytelnicy nie mieli szczęścia do "Fistaszków" - kiedy opowieści Charlesa M. Schulza święciły triumfy na całym świecie, u nas były praktycznie nieznane. Potem po trochu i po cichu "Fistaszki" do nas przeciekały - a to pojawiły się w "Szpilkach", to drukowano je przez jakiś czas w "Gazecie Wyborczej". Ale prawdziwych albumów z Charliem Brownem, Snoopym i ich przyjaciółmi nie mogliśmy się doczekać. Dopiero teraz - osiem lat po śmierci Schulza - zaczynają być u nas wydawane pierwsze "prawdziwe" książeczki o Fistaszkach. Najnowszym i najlepszym tego przykładem są "Fistaszki zebrane" - kompletny zbiór opowieści Schultza z gazet codziennych i weekendowych z lat 1950-52.

Jest to pierwszy z 25 tomów, które zbiorą się na całą historię "Fistaszków". Nie dziwcie się tej oszałamiającej ilości. "Fistaszki" były nieprzerwanie drukowane przez 50 lat, a Schulz narysował aż 17 897 odcinków historii, która u szczytu popularności pojawiała się w ponad 2,5 tys. gazet naraz. Czytało ją ponad 355 mln fanów w 75 krajach na świecie. Czy można się dziwić, że "Fistaszki" nazwano "bezsprzecznie najdłuższą historią opowiedzianą kiedykolwiek przez jednego człowieka"?

>> Metro poleca - czyli recenzje książek, filmów i nowości muzycznych

I to jaką historią! "Fistaszki" wyznaczyły zupełnie nowe podejście do drukowanych w codziennych gazetach krótkich opowiastek komiksowych. Do ich pojawienia się były to zaledwie humoreski mające wywołać wprawić czytelnika w dobry nastrój. Tymczasem opowieści o Charliem Brownie były co prawda zabawne, ale zawsze kryły w sobie drugie dno. Komiksowe dzieciaki często były przygnębione, sfrustrowane, spotykały je pierwsze rozczarowania i zawiedzione nadzieje. Czuły się wyobcowane. "Z jednej strony "Fistaszki" odzwierciedlały powszechny wówczas w Stanach Zjednoczonych pogląd, że rzeczywistość da się zmieniać siłą, że dziką wściekłością można rozwiązywać problemy" - pisze w posłowiu biograf Schulza David Michaelis. "Z drugiej strony Charlie Brown jak żaden inny komiksowy bohater przypominał ludziom, co to znaczy być wrażliwym. Co to znaczy być człowiekiem".

Taki bohater, podobnie jak jego wierny kompan, marzący o podniebnych podbojach - pies Snoopy, przemądrzała Lucy czy wiecznie przytulający swój kocyk Linus uwiedli czytelników. Potem pojawiły się filmy animowane, nadruki na koszulki, kubki, bieliznę, figurki, gry planszowe, puzzle, okładki zeszytów... Dziś "Fistaszki" - a Snoopy i ptaszek Woodstock w szczególności - stały się najbardziej rozpoznawalnymi znakami popkultury i zrobiły ze swego twórcy (i jego spadkobierców) krezusa.

Tym z większą nostalgią sięga się do "Fistaszków zebranych". Obrazki, które powstały 50 lat temu mało przypominają te, które znamy dziś. Zwłaszcza Snoopy jest do siebie niepodobny - wygląda jak zwykły, choć bardzo inteligentny, szczeniak. Ale właśnie te pierwsze paski, jeszcze sprzed epoki wielkiej komercjalizacji, są kwintesencją Fistaszków. Dla polskiego czytelnika tym bardziej cenne, że dostaje je do rąk po raz pierwszy. Wreszcie może je poznać i pokochać za to, czym są w rzeczywistości. Bo przecież nie tylko ulubionym deseniem na koszulkach nocnych...

Masz temat dla reportera Metra? Napisz do nas: metro(at)agora.pl

Zobacz także
  • Podziel się