Ratownictwo lotnicze jeszcze długo może być skazane na wiekowe Mi-2

Grzegorz Rudynek
17.02.2009 00:00
Najpóźniej w sierpniu Lotnicze Pogotowie Ratunkowe będzie miało do dyspozycji pierwsze nowoczesne śmigłowce Eurocopter 135. - Niestety, istnieje ryzyko, że nigdzie nie polecą, bo w Polsce brakuje pilotów i serwisu dla tych maszyn - mówi Wojciech Gorgolewski, założyciel Stowarzyszenia Lotnictwa Ratowniczego w Beskidach

>> Ceny rosną, klientów nie ubywa

Rozstrzygnięty w ubiegłym roku przez Ministerstwo Zdrowia przetarg wart blisko 500 mln zł na nowe śmigłowce miał uzdrowić przestarzałą flotę Lotniczego Ratownictwa Medycznego. Dziś ma ono do dyspozycji 20 maszyn, 17 z nich to śmigłowce Mi-2 zaprojektowane w ZSRR i seryjnie budowane w Państwowych Zakładach Lotniczych w Świdniku. Właśnie taki śmigłowiec rozbił się we wtorek (17.02) na Dolnym Śląsku, gdy leciał z pomocą do ofiar karambolu na autostradzie A4. - Nie można mówić, że śmigłowce to latający złom. One spełniają wszystkie kryteria bezpieczeństwa. Ale czas ich świetności minął w latach 70. i 80., gdy z zakładów w Świdniku kupowały je prawie wszystkie państwa bloku wschodniego - mówi Krzysztof Zalewski z miesięcznika "Lotnictwo".

Choć Mi-2 w ostatnich latach były gruntownie modernizowane - m.in. wymieniono łopaty wirnika głównego - to przy zakontraktowanych w czerwcu 2008 r. Eurocopterach 135 wyglądają jak syrenki przy mercedesach.

- I w tym jest problem - uważa Wojciech Gorgolewski, założyciel Stowarzyszenia Lotnictwa Ratowniczego w Beskidach. - Nie można od razu ze starego samochodu przesiąść się do superszybkiego bolidu. W Polsce brakuje pilotów dla tych maszyn. Najpierw trzeba ich przeszkolić. Tak samo jak robiono to z pilotami samolotów F16 - dodaje.

Jako przykład podaje Agusta 109 E Power użytkowany przez warszawskie Lotnicze Ratownictwo Medyczne. - Pilotować go potrafią trzy czy cztery osoby. Przed laty przy LPR funkcjonował system szkolenia pilotów. Dziś najczęściej trafiają tam byli wojskowi - mówi.

Inny problem, na który zwraca uwagę Gorgolewski, to brak odpowiedniego serwisu. - Eurocoptery to zupełnie inna technologia niż Mi-2. Istnieje realne ryzyko, że Eurocoptery będą stały na ziemi i jeszcze długo będziemy skazani na Mi-2 - zauważa.

Tymczasem pierwsze z zamówionych 23 francusko-niemieckich Eurocopterów, LPR do dyspozycji ma dostać w sierpniu. Premier Donald Tusk zapowiedział, że rząd chce renegocjować termin dostawy śmigłowców. Minister zdrowia Ewa Kopacz zapewniła, że mimo cięć w budżecie resort ma na to zapewnione środki. Do możliwego uziemienia Eurocopterów premier i minister zdrowia nie odnieśli się. W LPR i w Ministerstwie Zdrowia nikt nie chciał we wtorek z nami rozmawiać na ten temat.

Masz temat dla reportera Metra? Napisz do nas: metro(at)agora.pl

Tu pracy nie brakuje

Zobacz także
  • Podziel się