Internet nakręca panikę wśród rodziców

Anita Karwowska
02.03.2009 00:00
Pełno w przychodniach. Pełno w szpitalach. Rodzice są w stanie zrobić wszystko, by upewnić się, że dzieciom nic nie grozi. Lekarze ulegają i wysyłają na badania. Panika i kolejki rosną

Na korytarzach wszelakich przychodni ludzi starszych wyparły rodziny 20-30-latków z maluchami. Niemal każdy rodzic szuka w internecie diagnoz i leków. Wszyscy myślą o sepsie i zjawisko strachu wciąż się rozprzestrzenia - pisze młody tata, który przyznaje, że sam uległ psychozie i w trosce o zdrowie swoich córek wędruje od drzwi jednego lekarza do następnego

Bardziej ufajcie lekarzom, mniej internetowi

dr Ewa Fajęcka-Dembińska, pediatra z izby przyjęć Klinicznego Szpitala Dziecięcego przy ul. Litewskiej w Warszawie

Przyznaję, że młodzi rodzice, czyli pokolenie dzisiejszych trzydziestolatków, którzy trafiają do nas ze swoimi dziećmi, często są niepotrzebnie zdenerwowani. Lekarze czasem nazywają ich pokoleniem "bomisię". Co to znaczy? Czasem tyle, że oczekują diagnozy w ciągu kilkunastu minut, nawet jeżeli choroba wymaga obserwacji co najmniej kilkugodzinnej, bywa, że żądają dodatkowych badań, choć nie ma podstaw, czasem chcą przyjęcia dziecka poza kolejnością - a te wszystkie żądania poprzedzają zdaniem: "Bo mi się to należy".

Młodzi rodzice są zabiegani, zestresowani, nie mają czasu, żeby obserwować swoje dzieci i odróżnić, kiedy dzieje się z nimi coś poważnego, co wymaga interwencji lekarza, a kiedy wystarczy domowe leczenie albo wizyta w poradni rejonowej, bez konsultacji u specjalisty. Gdyby byli w stanie poświęcić dziecku więcej czasu, histerii towarzyszącej jego chorobie można by uniknąć.

Ale winni są także sami lekarze. Rodzicom chorego dziecka łatwo jest uzyskać od lekarza pierwszego kontaktu skierowanie na specjalistyczne badania, ponieważ także lekarze boją się, że coś przegapią, że nie postawią w porę trafnej diagnozy, że zignorują niepokojące objawy. W efekcie kolejki w poradniach i w izbach przyjęć robią się coraz dłuższe. Dyżury lekarzy w naszym szpitalu trwają po kilkanaście godzin - ostatnio na izbie przyjęć przyjmowałam pacjentów od 14 do drugiej w nocy. Rodzice często wolą wizytę w szpitalu niż u swojego lekarza, ponieważ tutaj mają dostęp do wszystkich badań na miejscu.

Za tę histerię w dużej mierze odpowiedzialne są media, swoje robi także internet. Doniesienia o śmierci dziecka, które zmarło na sepsę, dla rodziców są paraliżujące. Pojedynczy przypadek traktowany jest jak reguła, choć nie ma ku temu żadnych podstaw. Doskonale rozumiem, że rodzice chcą zrobić wszystko, by uchronić swoje dziecko, apeluję jednak o większy rozsądek. Po co wyniki badań najpierw konsultować na forach internetowych, zanim trafi się z nimi do lekarza? W ten sposób łatwo zacząć podejrzewać najgorsze.

Młodzi rodzice, proszę - ufajcie lekarzom.

Rodziców zostawiono samym sobie

prof. Alicja Chybicka, prezes Polskiego Towarzystwa Pediatrycznego, kierownik Katedry i Kliniki Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej Akademii Medycznej we Wrocławiu

Postawa zaprezentowana przez autora listu to dla mnie wyraz wielkiej troski o dzieci, która dzisiaj wśród młodych rodziców jest rzadka. Nie zgodzę się z tezą, że rodziców opanowało szaleństwo na punkcie dbania o zdrowie ich dzieci. Z moich obserwacji wynika, że jest wręcz przeciwnie. Są zabiegani, zapracowani, ignorują objawy choroby u swoich dzieci. Gdyby było inaczej, to do naszej kliniki trafiałyby dzieci z nowotworami w jego wczesnym stadium, a nie - jak to się, niestety, często dzieje - z trzecim lub czwartym stopniem. Podobne doświadczenia mają endokrynolodzy i kardiolodzy, do których pacjenci trafiają zbyt późno. Nie winię jednak rodziców, ale system opieki zdrowotnej. Na barki rodzica przerzucono całą odpowiedzialność za zdrowie dzieci - to oni mają pamiętać o obowiązkowych szczepieniach, o całej profilaktyce. Dostęp do pediatrów jest niewystarczający, lekarze rodzinni - mimo dobrego przygotowania - nie są w stanie poświęcić wystarczająco dużo czasu dzieciom.

Rodzic powinien mieć prawo wyboru lekarza, do którego idzie ze swoim dzieckiem. Niestety, dzisiaj pediatria jest niedofinansowana i przeciążona, cierpią więc na tym dzieci i ich rodzice, którzy muszą toczyć boje o dostępność leczenia dla ich dziecka.

Masz temat dla reportera Metra? Pisz: metro@agora.pl

Co robi pies, gdy jest mu za gorąco?

Zobacz także
  • Podziel się