Foliowe buty wielorazowego użytku

Anita Karwowska
09.03.2009 00:00
Szpitalne ochraniacze na buty z założenia są jednorazowe. Odwiedzający chorych w szpitalach zakładają je po kilka razy, wnosząc i wynosząc ze szpitala bakterii. Eksperci od szpitalnych zakażeń nie mają wątpliwości - ochraniacze na buty to bzdura

>> Posłowie stracą pracę?

- Czy jest jakiekolwiek sanitarne uzasadnienie wymogu zakładania ochraniaczy na obuwie w szpitalach? Zużyte ludzie najczęściej wkładają do kieszeni (na następny raz) i rozwożą zarazki po całej Warszawie - pyta Michał Ogniewski w liście do "Metra".

Szpitalne ochraniacze kosztują 1-2 zł. Obowiązują w większości polskich szpitali, bo mają chronić pacjentów przed b akteriami z zewnątrz.

Zarabiają na nich firmy, które wstawiają do szpitali automaty z "foliówkami". Zdaniem ekspertów ze Stowarzyszenia Higieny Lecznictwa uzasadnienia dla noszenia ochraniaczy na terenie całego szpitala nie ma.

Radziłabym raczej z ochraniaczy zrezygnować - mówi Elżbieta Lejbrandt, wiceprzewodnicząca Stowarzyszenia. Eksperci ze stowarzyszenia opublikowali niedawno dokument, w którym przekonują dyrektorów szpitali, by zrezygnowali z przymusu zakładania ochraniaczy. Ich zdaniem przynoszą one więcej szkody niż pożytku - stwarzając iluzję podwyższonych wymogów higienicznych, w rzeczywistości zwiększają ryzyko rozprzestrzeniania drobnoustrojów w szpitalu i poza nim.

Dlatego w kilku warszawskich lecznicach nikt za brak ochraniaczy na butach nie gani odwiedzających. Za namową szpitalnych epidemiologów z "foliówek" zrezygnował Wojskowy Instytut Medyczny i Centrum Zdrowia Dziecka. - Musimy co prawda częściej sprzątać, ale przynajmniej te tysiące osób, które odwiedzają chorych, nie wywleką najgorszych bakterii do swoich domów - mówi Wojciech Lubiński, rzecznik Wojskowego Instytutu. Podobną decyzję podjęto w kilku lubelskich lecznicach m. in. Dziecięcym Szpitalu Klinicznym. Wszędzie uznano, że większym zagrożeniem jest wielokrotne używanie jednorazowych ochraniaczy niż ich brak.

O likwidowaniu automatów z kapciami nie myśli na razie dyrekcja Szpitala Praskiego. - Dzięki nim do szpitala wnosi się mniej błota i brudu. Nikogo jednak za brak ochraniaczy nie ścigamy. Niedopuszczalne jest jednak używanie jednej pary ochraniaczy kilkakrotnie. W ten sposób łatwo narazić się na zakażenie, jeżeli więc ktoś nie może pozwolić sobie na zakup nowej pary, lepiej niech wcale ich nie zakłada - sugeruje dyrektor Paweł Obermeyer.

Masz temat dla reportera Metra? Napisz do nas: metro(at)agora.pl

Psy atakują, gdy jest im gorąco

Zobacz także
  • Podziel się